O sile sportu powszechnego, współpracy z partnerami oraz filozofii projektu opowiada Lechowi Sidorowi Robert Sypek ze Stowarzyszenia Integra, współorganizator projektu Tenisowy Turniej Miast.
Lech Sidor: Tenis, nawet ten amatorski, nie może dziś funkcjonować bez sponsorów. Jak wyglądało to w przypadku projektu Tenisowego Turnieju Miast?
Robert Sypek: Nie traktujemy Tenisowego Turnieju Miast w kategoriach projektu biznesowego, ale bez wsparcia i zaangażowania naszych partnerów projekt o tej skali, czyli ogólnopolskiej, nie mógłbym się odbyć. Tenis, podobnie jak inne sporty, firmują ich największe gwiazdy, ale masowość i popularność każdej dyscypliny mierzy się liczbą amatorów, czyli zwykłych ludzi, uprawiających go w wolnym czasie.
L.S.: A co skłoniło waszych partnerów do zaangażowania się w ten projektu?
R.S.: Wyszliśmy z założenia, że amatorzy również zasługują na profesjonalne traktowanie. Mam tu na myśli całą otoczkę turniejową z prawdziwego zdarzenia, co wiąże się - nie ukrywajmy tego - z kosztami. Na tę otoczkę składa się m.in. obsługa marketingowa, sędziowie z licencjami, chłopcy do podawania piłek czy atrakcje około-turniejowe. Tym bardziej cieszymy się, że udało się nam pozyskać tak znaczących i wiarygodnych partnerów jak PZU czy Enea, a także pozyskać wsparcie od Fundacji PKO i Fundacji KGHM. Kluczowy w nawiązaniu współpracy był charakter społeczny i powszechny naszego projektu. Ciężko będzie nam wykazać w pierwszej edycji projektu jego masowość, gdyż do turnieju zapisało się kilkuset amatorów, ale w kolejnych latach frekwencja powinna znacząco rosnąć, osiągając liczby czterocyfrowe, a może i większe.
L.S.: Gdzie jest sufit takiego projektu?
R.S.: Nagrody finansowe kuszą tych, którzy w sporcie amatorskim osiągają dobre wyniki. Nam jednak zależy nam tym, aby ten turniej był projektem, co cały czas podkreślam, masowym. Szacujemy, ze osób uprawiających amatorsko tenis w Polsce jest kilkadziesiąt tysięcy. Chcemy, aby zespoły występujące w Tenisowym Turnieju Miast nie bały się rywalizacji, ale ważniejszy od wymiaru sportowego jest element integracyjny oraz towarzyski. Nie każdy może być zwycięzcą, ale każdy ma się dobrze bawić, dlatego na pewno wprowadzimy konkursy, losowania nagród oraz inne atrakcje. Coś, co wielu uczestnikom „osłodzi” rywalizację i pozwoli wrócić do domu z fajnymi wspomnieniami. Spośród 80 zespołów w wielkim finale zagra tylko osiem. Reszta nie ma czuć się przegranymi, a wygranymi.
L.S.: Dziękuję za rozmowę!
Na zdjęciu od lewej: Lech Sidor, Robert Sypek, Kinga Szynklarz.